Zagłada Huty Pieniackiej – kompleksowa analiza. Część druga.

Egzamin uczciwości - pytania kontrolne.

Zagłada Huty Pieniackiej – kompleksowa analiza.Część pierwsza


W drugiej części zamieścimy tylko pytania, które zapewne odbija się od adresatów niczym groch od ściany - pytania do polskiego IPN-u, do polskich historyków, publicystów, kresowych aktywistów, edytorów Wikipedii i do wszystkich innych producentów nowej „polityki historycznej”. 
Do tych wszystkich, których "tfurczość"  widzimy na grafice powyżej.  

A co tam widzimy? 
Wołyń 43 - w lutym 44 w Galicji, 
niemiecka zbrodnicza akcja karalna jakich podczas wojny Niemcy przeprowadzili setki, ale o Niemcach i ich odpowiedzialności za zbrodnie kreatorzy  polskiej świadomości społecznej nawet nie wspomnieli, nie było ich tam, nie mieli nic w z tym wspólnego!
Skandaliczne historyczne oszustwo!!!



Pytań jest wiele. Zadamy tylko kilka  najistotniejszych. 
Zaczynamy od najważniejszego.


1. Czy wiadomo Wam o tym, że sowieccy partyzanci stacjonowali w wiosce do dnia 25 lutego 1944 roku, a nie do 23 lutego, jak twierdzi się we wszystkich polskich opracowaniach?

Dokument - wspomnienia Borysa Dawidowicza Krutikowa :





Źródło: Фонди Рівненського обласного краєзнавчого музею КН 27244 / ІІІД 14019

Przekład:

"...Konieczna była zmiana daty opuszczenia Huty Pieniackiej, kombat [Koreniewski] nalegał, aby do 23 lutego, w dniu Armii Czerwonej, konieczne wysadzić linie kolejową albo most w pobliżu stacji Zarwanica, bezpieczną drogę do miejsca akcji dobrze znali Polacy i ja. W ten sposób uczcimy święto - powiedział kategorycznie.

Nalegałem, aby tego nie robić i zaoferowałem, że lepiej po cichu opuścić wioskę, nie przyciągając uwagi wroga, ludność powinna być bezpieczna, a święto uczcimy już podczas przemarszu. Poparło mnie kierownictwo samoobrony, ale Koreniewski był nieustępliwy i nakazał swoim saperom wysadzić linię kolejową.

Grupa malikowców w towarzystwie Borysa Charitonowa i przewodników wybranych przez Wojciechowskiego wyruszyła w podróż. Była to jasna, mroźna noc, saperowi o nazwisku Sierżant nie udało się zmarzniętymi palcami uporać z zapalnikiem, który wybuchł mu w rękach. W rezultacie ręce pozostały bez palców, wiele małych odłamków raniło twarz. Zamiast zniszczyć linie kolejowa, wysadzili w powietrze własnego sapera i szybko wrócili do wioski, by doktor Golin [nazwisko nieczytelne] i lekarze batalionu pomogli rannemu. Pomimo tego wypadku, dzień 23 lutego był dniem wielkiej „świątecznej pijatyki”.
Na prośbę mieszkańców wioski, w nocy 25 lutego batalion Koreniewskiego wyruszył z Huty Peniackiej. Razem z nimi odeszliśmy również my..."


Skany z niewydanych wspomnień Krutikowa, dotyczące Huty Pieniackiej dostępne w całości tutaj: Pamietnik Krutikowa - Huta Pieniacka


Polskie źródło, potwierdzające akcją dywersyjną, opisaną przez Krutikowa:



Tutaj nie ma dokładnej daty, ale chodzi o tę samą akcję pod Zarwanicą, gdzie ranny zostaje żołnierz z batalionu im. Czkałowa (oddział ze zgrupowania Malikowa, również stacjonujący w Hucie Pieniackiej) o nazwisku Serzant (zaginął 28 lutego podczas pacyfikacji wioski) - Krutikow podaje datę tego wydarzenia -23 lutego, twierdząc jednocześnie, że była to akcja dla uczczenia święta Armii Czerwonej - co zresztą w Hucie Pieniackiej zakończyło się ogólną pijatyką. Przy okazji dowiadujemy sie ze w Hucie Pienickie przebywał również inny oddział AK z okolicy- bowiem Mieczysław Golicz, o którym mowa, nie był podwładnym Wojciechowskiego.

Mieczysława Golicz - dowódca drużyny dywersyjnej miejscowości Kozaki (rejon złoczowski), w składzie oddziału dywersyjnego w Wicyniu, podlegający bezpośrednio dowódcy Kedywu na tym terenie (Józef Chrzan „Sokrates”).
źródło:  Jan Goniowski  „Armia Krajowa w Wicyniu”  

Więc jak to jest z polskimi ustaleniami w tej sprawie czerwonych partyzantów? Na pewno nie było ich w wiosce 23 lutego, w dniu kiedy doszło do pierwszego starcia z żołnierzami 4 pułku policyjnego SS?

Ile warte są wszystkie prace polskich historyków, ile warte jest prokuratorskie dochodzenie IPN, jeżeli wszyscy oni nawet w tak ważnych kwestiach bardzo mocno mijają się z prawdą?




2. Czy wiadomo Wam, ze pogrzeb żołnierzy 4 pułku policyjnego SS, zabitych w dniu 23 lutego w Hucie Pieniackiej, miał miejsce 2 marca, a nie, jak twierdzą spece od „polityki historycznej” (m.in. Motyka), przed dniem zagłady wioski?

Ich zmasakrowane ciała, przysypane gnojem, odnaleziono w Hucie Pieniackiej właśnie 28 lutego.
Organ prasowy Stadthauptmannschaft Lemberg (Starostwo Miejskie we Lwowie) – gazeta „Lwiwski Wisti” z dnia 04-03-1944:



Niemcy w tekście nazywają żołnierzy pułku policyjnego żołnierzami „Dywizji Galicja”, ale to zdecydowanie propagandowy trik, w celu uzyskania jak największej przychylności dla działań w ukraińskim społeczeństwie. Dla walki przeciw sowietom było w tym społeczeństwie nadzwyczajne poparcie, nawet dla walki u boku Niemców. Miliony ofiar Wielkiego Głodu, represji przedwojennych i represji lat 1939-41 są całkiem słusznym usprawiedliwieniem podjętej wówczas próby obrony Ukrainy przed kolejną sowiecką niewolą / okupacją.

 III Rzesza to również system zbrodniczy, ale dla Ukraińców Hitler był jedynie złem ogromnym, a Stalin był złem absolutnym. Hitler i tak umierał, a przy Stalinie umierała Ukraina. Można krytykować ten punkt widzenia...ale nie da sie oszukać rzeczywistości - postawmy na szale - ukrainskie ofiary nazizmu i komunizmu i wszystko staje sie jasne. A poza tym nikt inny Ukraińcom broni do rąk nie dawał.

Dodać tu należy, że potocznie również naród nazywał tego typu oddziały „dywizjonistami”, a symbolikę SS traktowano często jako abrewiaturę Strzelcow Siczowych. Ale Ci dwaj żołnierze na pewno byli przydzieleni do 1 batalionu 4 pułku policyjnego SS, który nie miał nic wspólnego z Dywizją Galicja.

Wróćmy jednak do tematu. Najważniejsza jest tutaj data pogrzebu. W polskich publikacjach przestawiono chronologię - najpierw pojawia się propagandowe wykorzystanie pogrzebu, a później : „zemsta” i „ukraińska zbrodnia w Hucie Pieniackiej”. Przypomnijmy wielki „autorytet”, przypomnijmy słowa bardzo „obiektywnego i rzeczowego” polskiego historyka - Grzegorza Motyki:

"Na wieść o śmierci dwóch żołnierzy SS Niemcy zorganizowali im manifestacyjny pogrzeb i wysłali przeciwko wsi kamą ekspedycję. 28 lutego 1944 r. o świcie 4 pułk policji SS ostrzelał wieś z broni maszynowej i moździerzy, po czym opanował nie napotkawszy oporu samoobrony..."
Grzegorz Motyka „Ukraińska partyzantka...”

Motyka nie podaje źródła swojej „wiedzy”. Konstruuje fałszywą chronologię zdarzeń. Dokładnie to samo robi, gdy chodzi o domniemany udział w pacyfikacji wioski Huta Pieniacka sotni UPA „Siromanci”, ale o tym będzie w następnym pytaniu.
To nie tak, Panie Motyka...
Najpierw była niemiecka zbrodnia wojenna w Hucie Pieniackiej, a później pogrzeb. To wynika z notatki prasowej z dnia 4 marca 1944 roku. Pogrzeb miał miejsce 2 marca. Ciała dwóch spośród trzech żołnierzy, którzy zaginęli dnia 23 lutego, odnaleziono właśnie 28 lutego w Hucie Pieniackiej.
Ukraińcy świadkowie to pamiętają, polscy jakoś zapomnieli...
Ukraińscy świadkowie (a wśród nich również ludzie polskiego pochodzenia) - mieszkańcy okolicznych wiosek - pamiętają wiele rzeczy, których nie pamiętają świadkowie polscy. Pamiętają zmasakrowane ciała tych dwóch żołnierzy, z wyciętymi na ich ciałach swastykami oraz innymi śladami tortur (lub bezczeszczenia ludzkich zwłok, jeżeli już nie żyli), Ukrainka - żona Polaka, która przeżyła tragedię w Hucie Pieniackiej, opowiadała po całej tragedii o tym, jak Niemcy odnaleźli ciała zamordowanych, przysypane gnojem. Pamiętają jeszcze wiele innych niezwykle istotnych szczegółów, które dla osób, chcących poznać prawdę o tym tragicznym wydarzeniu, są dokładnie tak samo ważne jak zeznania i wspomnienia polskich świadków.
Ale jakoś pracownikom polskiego IPN-u nie starczyło sił i środków dla przesłuchania właśnie ukraińskich świadków wydarzeń, a przecież bez tego śledztwo jest jedynie imitacją śledztwa, a nawet - nie ma co tu ukrywać - obrazą dla profesjonalizmu...

Więc jak to jest z polskimi ustaleniami w tej sprawie - czy na pewno wspominany pogrzeb odbył się do zagłady Huty Pieniackiej, czy już po niemieckiej akcji pacyfikacyjnej? Nadal będziecie opowiadać bajki?

Ile warte są wszystkie polskie prace historyków, ile warte jest prokuratorskie dochodzenie IPN, jeżeli wszyscy oni nawet w tak ważnych szczegółach bardzo mijają się z prawdą?



3. Dlaczego do tej pory polski IPN nie opublikował zeznań świadków wydarzeń w Hucie Pieniackiej, przesłuchiwanych przez prokuraturę w latach 60-tych?

I nie jest tutaj przekonujące wyjaśnienie, że te dokumenty nie są tajne i bez większych problemów można je uzyskać. Publikowania tylko tych fragmentów, które potwierdzają nowo-stworzoną wersję wydarzeń jest nieuczciwe. Uczciwe byłoby publikowanie całości. Wybieranie tylko krótkich, wygodnych fragmentów to fałsz.

Dokumenty w polskich archiwach , które w naszym głębokim przekonaniu powinny być opublikowane:

IPN Wr 477/32 t.2 p. 49 - 51 23.09.1969 Protokół przesłuchania świadka. Józef Hauptman. Huta Pieniacka (pow. Brody). IPN Wrocław
Dokument. Trzy zapisane maszynowo strony, ręczne podpisy. Opis pacyfikacji wsi Huta Pieniacka w dniu 28 lutego 1944 r.



IPN Wr 477/32 t.2 p. 41 - 42 Protokół przesłuchania świadka. Stanisław Fedyczkowski. Huta Pieniacka (pow. Brody).IPN Wrocław 23.09.1969
Dokument. Dwie zapisane maszynowo strony, ręczne podpisy. Opis pacyfikacji wsi Huta Pieniacka (dzisiejsza Ukraina) w dniu 28 lutego 1944 r. przez Ukraińców oraz Niemców. Świadek przeżył ukryty w schronie, w swoim gospodarstwie. Pada nazwisko inżyniera Czerniawskiego jako dowódcy ukraińskiego.



IPN Wr 477/32 t.2 p.60-61 Protokół przesłuchania świadka.Helena Czyżewska. Huta Pieniacka (pow. Brody). IPN Wrocław 24.09.1969 r.
Dokument. 2 zapisane maszynowo strony, ręczne podpisy. Opis pacyfikacji wsi Huta Pieniacka (dzisiejsza Ukraina) w dniu 28 lutego 1944 r. przez Ukraińców oraz Niemców. Świadek podaje, że uciekł do Huty ze wsi Żarków - gdzie wcześniej spalono ich dom. Opowiada o morderstwach Żydów w jej rodzinnej wsi.



IPN Wr 477/32 t.2 p. 73 Protokół przesłuchania świadka. Stanisław Kowalczykowski. Huta Pieniacka (pow. Brody). IPN Wrocław 14.10.1969 r.
Dokument. 2 zapisane maszynowo strony, ręczne podpisy. Opis pacyfikacji wsi Huta Pieniacka (dzisiejsza Ukraina) w dniu 28 lutego 1944 r. przez Ukraińców oraz Niemców.



IPN Wr 477/32 t.2 p. 101 Protokół przesłuchania świadka. Helena Kobylańska. Huta Pieniacka (pow. Brody). IPN Wrocław 22.06.1970 r.
Dokument. Niecałe dwie zapisane maszynowo strony, ręczne podpisy. Opis pacyfikacji wsi Huta Pieniacka (dzisiejsza Ukraina) w dniu 28 lutego 1944 r. przez Ukraińców oraz Niemców. Świadek niewiele pamięta.



IPN Wr 477/32 t.2 p. 117 - 120 Protokół przesłuchania świadka. Maria Kowalczykowska. Huta Pieniacka (pow. Brody). IPN Wrocław
Dokument. Jedna zapisana maszynowo strona. Świadek podaje ilość broni, oraz jak mieszkańcy weszli w jej posiadanie. Opowiada o partyzantce radzieckiej, twierdzi, że polska w zasadzie nie miała racji bytu.




IPN Wr 477/32 t.2 p. 100 Protokół przesłuchania świadka. Eugeniusz Kobylański. Huta Pieniacka (pow. Brody). IPN Wrocław 22.06.1970 r.
Dokument. Niecałe dwie zapisane maszynowo strony, ręczne podpisy. Opis pacyfikacji wsi Huta Pieniacka (dzisiejsza Ukraina) w dniu 28 lutego 1944 r. przez Ukraińców oraz Niemców. Świadek niewiele pamięta.



Tu potrzebna jest jeszcze mała, ale ważna uwaga.
Imiona i nazwiska powyższych świadków figurują na pomniku w Hucie Pieniackiej. 
Czyżby martwi ludzie składali zeznania? A może jest to przypadkowa zbieżność imion i nazwisk? Może w Hucie Pieniackiej żyło po kilku ludzi o tym samym imieniu i nazwisku? Takie sytuacje czasem się zdarzają, ale skala tych „przypadkowych zbieżności” jest zastanawiająca, a zagadnienie wymaga wyjaśnienia...



4. Na jakiej podstawie Polski IPN w swoich „tymczasowych wynikach śledztwa” twierdzi , że w zagładzie Huty Pieniackiej uczestniczył oddział UPA pod dowództwem Dmytra Karpenki?

IPN w swoim ogłoszeniu tymczasowych wyników śledztwa w sprawie zbrodni w hucie Pieniackiej pisze:

"...W dniu 23 lutego 1944 roku członkowie samoobrony w Hucie Pieniackiej odparli atak, próbującego wejść do wsi, zwiadu 1 batalionu 4 pułku policyjnego sformowanego z Ukraińców, ochotników do 14 Dywizji SS „Galizien”.
Członkowie samoobrony podjęli walkę w przekonaniu, iż napastnikami są nacjonaliści ukraińscy przebrani w niemieckie mundury. Wniosek taki wysunęli w oparciu o fakt, iż napastnicy posługiwali się językiem ukraińskim. Na skutek powyższych działań zginęło dwóch członków wskazanej formacji, a kolejnych ośmiu zostało rannych. Straty tego pododdziału byłyby zapewne większe, ale uzyskał on pomoc w walce, ze strony sotni Ukraińskiej Powstańczej Armii dowodzonej przez Dmytra Karpenkę pseudonim „Jastrub..."


Motyka podaje dokładnie to samo:

...23 lutego 1944 r. przybył do niej w celach rozpoznawczych złożony z Ukraińców pododdział 4 pułku policyjnego SS. Polacy, sądząc, że mają do czynienia z przebranymi upowcami, zaatakowali napastników zabijając dwóch z nich. W sukurs żołnierzom 4 pułku przybyła sotnia „Siromanci”, dowodzona przez Dmytro Karpenkę „Jastruba”, która zaatakowała Polaków z boku. Umożliwiło to pododdziałowi SS odwrót i najpewniej uratowało go przed całkowitym pogromem..."
Grzegorz Motyka „Ukraińska partyzantka...”

Ani IPN, ani Motyka nie podają żadnego źródła, potwierdzającego udział sotni Karpenki w boju z 23 lutego. Polska Wikipedia (ale także wielu innych polskich autorów) powtarza tę informację, ale dodaje również, że sotnia Dmytro Karpenki uczestniczyła także w pacyfikacji wioski 28 lutego:


https://pl.wikipedia.org/wiki/Zbrodnia_w_Hucie_Pieniackiej


Gdzie sprawdzenie źródeł? Gdzie logika?

Jakim cudem Karpenko i „Siromanci” mogli być w Hucie Pieniackiej 23 lutego , jeżeli jeszcze 19 lutego atakowali polską bojówkę w wiosce Podkamień w rejonie rohatyńskim? To jest około 100 kilometrów od Huty Pieniackiej...

Żeby długo nie wyjaśniać tej kwestii, zacytujemy ukraińskiego historyka, w naszym głębokim przekonaniu najbardziej kompetentnego. Wołodymyr Moroz tak pisze o rzekomym udziale sotni Dmytra Karpenki w pacyfikacji wioski:

Kronika sotni „Siromanci”, Kronika „Bujnych” oraz B. Dopira twierdzą, że od końca 1943 r. do kwietnia 1944 r. „Siromanci” działali w rejonie rohatyńskim, w pobliżu wiosek Jagnusz i Dyczki, a w okolicach Złoczewa i Brodów nigdy ich nie było. „Siromanci” spotkali się w wiosce Pogrzebiska 9 lutego (obecnie wieś Pogrebiwka, rejon rohatyński) z grupą Ostapa Kaczana („Szabluk”) z UPA-Południe; 16 lutego i 10 marca Siromanci odbijali niemieckie ataki na Ferlejow (obecnie wieś Lipiwka), 16 lutego wysadzili most na trasie Rohatyn - Peremyszlany i zniszczyli dwa niemieckie pojazdy; 
brali udział w atakach na polskie wioski 3 lutego i 10 kwietnia - Hanaczow (powiat Peremyszlanski), 17 lutego - Ludwikowka koło Bursztyna , 19 lutego - Melna i Podkamień (powiat rohatyński). Zresztą sam Grzegorz Motyka zauważa działania „Siromanców” w rejonie Rohatyna, w dniach 2-19 lutego. 
Biorąc pod uwagę okres zimowy i znaczną odległość między tymi miejscowościami, mówienie o udziale „Siromanców” w akcji w Hucie Peniackiej [23 i 28 lutego] jest niedorzeczne. Co więcej, źródła bezpośrednio wskazują na zupełnie inny oddział UPA ... 
Wołodymyr Moroz - DZIAŁALNOŚĆ SOTNI „SIROMANCI” W OKRĘGU WOJSKOWYM „ BUG”


Tutaj jednak pojawia się wzmianka o innym ukraińskim oddziale. Wołodymyr Moroz ma na myśli oddział Maksa Skorupskiego – on rzeczywiście przez samych banderowców był oskarżany o dokonanie zbrodni na Polakach, ale o tym napiszemy w jednej z następnych części.
Jaką trasę musiałby pokonać w ciągu trzech dni Karpenko wraz ze swoim oddziałem?


Tak! Teoretycznie można było przejść ten szmat drogi w ciągu dwóch dni. Dzisiaj po normalnych drogach to około 20 godzin marszu... ale wtedy?
Kiedy dróg nie było, a wszędzie wokół różne wrogie oddziały?
Zima w lutym 1944 nie była zbyt mroźna, ale zaspy śniegu były wyjątkowo duże. Przebycie takiej drogi tylko po to, żeby pomóc małemu niemieckiemu oddziałowi, który 23 lutego będzie wkraczać do Huty Pieniackiej, to nonsens. Czyżby Karpenko wiedział kilka dni wcześniej o wydarzeniu, które ma dopiero nastąpić, i pośpieszył z pomocą? I czekał spokojnie, aż to się stanie, żeby nagle wyłonić się z lasu? Jasnowidz?? Siedział później w lesie jeszcze kilka dni, żeby doczekać się niemieckiej pacyfikacji i poszedł wraz z Niemcami i Ukraińcami z pułku policyjnego mordować Polaków? A potem znowu szybko wrócił na tereny swojej lokacji (bo z początkiem marca na pewno operował znów w okolicach Rohatyna)?
TO PRZECIEŻ JEDNA WIELKA BZDURA!

Na swoim terenie miał wystarczająco dużo wiosek, w których mieszkali Polacy- miał tam również sowieckie grupy dywersyjne, które korzystały z gościny w polskich wioskach - miał tam co robić. Likwidował współpracujących z sowietami albo Niemcami Polaków u siebie. Zapewne, mogło dochodzić w tych akcjach do zbrodni na niewinnych ludziach, bo takie sytuacje były typowe dla ówczesnej partyzancko-powstańczo-wiejskiej wojny. Jakbyśmy jego działań nie nazywali i jakbyśmy ich nie oceniali, jedno jest pewne - robił to u siebie, na Rohatyńszczyźnie. Nie było go w Hucie Pieniackiej.

Wyjaśnienie sprawy jest bardzo proste. To słynny Edward Prus w swoich antyukraińskich narodowo-komunistycznych (bo był członkiem komunistycznego odłamu narodowców - „Zjednoczenia Patriotycznego Grunwald” wewnątrz PZPR) publikujący już w latach osiemdziesiątych, napisał o sotni Dmytra Karpenki w kontekście Huty Pieniackiej.
Ani IPN, ani Motyka, ani żaden inny historyk, czy nawet publicysta, nie powoła się na Edwarda Prusa jako na źródło.
Jego „historyczne prace” są już od dawna skompromitowane. Ale wykorzystać „osiągnięcia” Prusa można - tylko źródło trzeba przemilczeć. Chyba tylko w ten sposób można wytłumaczyć fakt, że fragment o rzekomym związku Karpenki z Hutą Pieniacką został u Motyki gruntownie oczyszczony z jakichkolwiek przypisów.

Proszę nam wybaczyć szczerość i niecenzuralne wyrażenie, ale rewelacje polskich „historyków” i publicystów o udziale Karpenki w zbrodni w Hucie Pieniackiej nadają się tylko do roztrzaskania o kant dupy.




5.Czy Niemcy byli idiotami?

To pytanie retoryczne, wynikające z zastosowania elementarnej logiki...

Czy Niemcy byli idiotami, którzy doskonale wiedząc o tym, że w wiosce Huta Pieniacka przebywa około 600 uzbrojonych ludzi, z różnych formacji, wysłali do karalnej akcji jeden batalion 4 pułku policyjnego SS? Czy byli jeszcze większymi idiotami i nie wiedzieli o tym, że Huta Pieniacka była niemal od początku roku bazą wypadowo-wypoczynkową dla sowieckich dywersantów?

Wszyscy dookoła o tym wiedzieli, nawet polskie oddziały na służbie u Niemców, dezerterując, przybywały do Huty Pieniackiej, żeby przejść na stronę sowietów. Nawet pojedynczy Polacy - niemieccy żołnierze – o tym wiedzieli, Wiedzieli w UPA i SB-OUN (informacja pojawiała się w raportach z terenu)... ale niemiecka administracja wojskowa o tym nie wiedziała?

Niemcy mogli nie wiedzieć, że 28 lutego w wiosce nie było już czerwonych partyzantów. Ta informacja mogła do nich jeszcze nie dotrzeć, ale przygotowując akcję pacyfikacyjną musieli mieć pełną świadomość, że w wiosce mogą napotkać duże oddziały połączonych sił sowieckich, polskich i najprawdopodobniej także dezerterów ze swoich własnych oddziałów.
Tylko idiota mógłby wysłać przeciwko siłom ocenianym (skromne szacunki) na 600 dobrze uzbrojonych mężczyzn jeden batalion, liczący około 400 żołnierzy. Siły niemieckie musiały być przynajmniej trzykrotnie większe, inaczej ich akcja zakończyłaby się dla nich bardzo źle...

Te kwestie doskonale rozumiał nawet Krutikow...
Akcja karalna w sile 400 ludzi (nawet, gdyby uczestniczył w pacyfikacji cały batalion 4 pułku policyjnego SS) nie zmusiłaby go do opuszczenia wioski. Krutikow uciekł z wioski, bo spodziewał się przeważających sił przeciwnika. Mieszkańcy okolicznych wiosek w swoich wspomnieniach opowiadają właśnie o takich silach, o różnych niemieckich oddziałach, które napływały z różnych stron o świcie przed akcją.
Tak, „ukraiński” 4 pułk policyjny SS , a ściślej żołnierze z dwóch kompanii pierwszego batalionu tego pułku, brali udział w pacyfikacji wioski. Nikt w Ukrainie (oszołomów nie liczymy) temu nie zaprzecza. Świadkowie tych wydarzeń z wiosek okolicznych również wspominają o ukraińskich żołnierzach, którzy brali udział w tej zbrodni...
Ale chcemy jednoznacznie stwierdzić - cały batalion, o którym mowa, liczył około 400 żołnierzy. W Hucie Pieniackiej mogła być tylko część z nich - około 100-150 ludzi. Przy okazji kwerendy „Lwiwksich Wisti” trafiliśmy również na inny artykuł bezpośrednio związany z tematem.
„Lwiwski Wisti”, 2 marca 1944 roku:



W tekście mowa o zorganizowanym przez Niemców święcie - przywitaniu przez społeczność miasta halickich ochotników, którzy rozpoczęli niedawno walkę przeciw sowietom, a stacjonują w Złoczowie. Uroczystości trwały cały dzień - żołnierze pułku (oraz dowództwo) brali udział w zebraniach itp., a na koniec w defiladzie.
Wszystko to odbywa się w dniu 28 lutego, w dniu pacyfikacji wioski Huta Pieniacka! Część czwartego pułku policyjnego ( wraz z całym dowództwem) była w tym dniu w Złoczowie, nie mogli się rozdwoić...

Dlaczego więc obarcza się odpowiedzialnością za zbrodnię w Hucie Pieniackiej Ukraińców?
Wszak wiemy, że w akcji musiało brać udział conajmniej 1500 niemieckich żołnierzy i policjantów, zapewne różnych narodowości, wśród nich także Ukraińców (o żołnierzach mówiących po polsku ze śląskim akcentem też świadkowie wspominają).

Historyczni oszuści wszystkim biorącym udział w zbrodni dali „ukraińskie paszporty”, a niemiecką zbrodnię wojenną przemianowali na "ludobójstwo ukraińskich nacjonalistów".

                                                                    Zespół „Dobrodziej”


PS

W następnym odcinku zaprezentujemy zeznania i wspomnienia ukraińskich świadków tamtych wydarzeń. Zeznania te, podobnie jak zaprezentowane powyżej dokumenty i fakty są w oficjalnej polskiej historiografii celowo przemilczane...

ZD






Коментарі