Bolesław Zymon - dowódca ZWZ Okręg Wołyń - agent NKWD
Był tak
„supertajny” i „tajemniczy”, że do dzisiaj historycy nic o nim nie wiedzą albo
udają, że nie wiedzą, jakby ujawnienie faktów miało zrobić poważny wyłom w tak
długo i starannie tworzonej konstrukcji „prawdy historycznej”.
Bolesław Zymon
ps. „Bolek”, „Waldy Wołyński”. Tajny agent NKWD który doprowadził w polskim
podziemiu do strat wręcz niewyobrażalnych. To on wydał we Lwowie w ręce NKWD
generała Okulickiego. To dzięki niemu NKWD aresztowała całą wierchuszkę ZWZ na
Wołyniu, z pułkownikiem K.T. Majewskim (ps. „Śmigiel”) na czele.
Ilu ludzi z
polskiego podziemia aresztowało NKWD za sprawa agenta Zymona, tego nie da się
dzisiaj ustalić. Fala aresztowań drugiej połowy 1940 roku objęła niemal 2000
osób.
- A ilu
spośród aresztowanych mogło podobnie jak Zymon podjąć współpracę z NKWD,
po czym „z braku dowodów” być wypuszczonym albo „uciec z więzienia NKWD ”
w sensacyjnych okolicznościach, jak wielu znanych dziś „cudownych uciekinierów”?
- A ilu
gotowych agentów NKWD mogło wtedy zainstalować w strukturach ZWZ? -
początkowo choćby nawet na najniższym szczeblu, nawet zamrożonych,
uaktywnionych dopiero, gdy byli naprawdę potrzebni?
Trudno
precyzyjnie odpowiedzieć na te pytania. Jednak chyba każdy po uświadomieniu
sobie, jaka wytworzyła się sytuacja, chwyci się za głowę z przerażenia. Tak
naprawdę nie wiadomo, czy nowe struktury ZWZ na Wołyniu, w drugiej połowie 42
roku, to było jeszcze ZWZ czy raczej już NKWD. Dowódców przysyłano
z Polski, ale działalność konspiracyjna bez ludzi miejscowych
była niemożliwa. Zaprzysiężenie do struktur konspiracyjnych ZWZ agenta NKWD, to
z punktu widzenia sowietów oczywiście żaden grzech.
Nie może więc dziwić owocna współpraca polskiego podziemia na Wołyniu z
sowietami...
NKWD zawsze dobrze współpracowało z własną
agenturą.
Sprawa Zymona
Porucznik Bolesław
Zymon, jako członek organizacji ZWZ, został dnia 2 września 1941 roku oddany
pod Sąd Kapturowy przy Komendzie Głównej ZWZ, przez Komendanta Głównego ZWZ generała
Stefana Roweckiego ps. „Tur” za wydanie w ręce NKWD komendanta obszaru III ZWZ
płk. Leopolda Okulickiego ps. „Mrówka” i kierowniczki łączności obszaru III ZWZ
Bronisławy Wysłouchowej ps. „Biruta”. Po kilku miesiącach śledztwa został
skazany na karę śmierci. Był sądzony zaocznie. Wyroku nigdy nie wykonano.
Skazany przepadł jak kamień w wodę...
Na fotografiach
protokół aktu oskarżenia i wyroku:


Akt oskarżenia
z 8 października 1941 r., sporządzony przez prokuratora Lucjana Milewskiego
„Baczyńskiego” zarzucał oskarżonemu, że:
...w maju 1940 r. pełniąc funkcję szefa sztabu i
kierownika działu organizacyjnego PZP (konspiracyjna nazwa ZWZ) w Równym
współpracował z NKWD i ujawnił przed nim organizację PZP i jej naczelne władze
lokalne, przez co spowodował aresztowanie komendanta okręgu wołyńskiego o ps.
„Maj”, jego adiutanta oraz całej sieci organizacyjnej w Równym, Dubnie, Łucku i
Kowlu co stanowiło zbrodnię z art. 12 § 2 rozporządzenia Prezydenta
Rzeczypospolitej Polskiej z 24 października 1934 r. o niektórych przestępstwach
przeciwko bezpieczeństwu Państwa , w styczniu 1941 r. pełniąc funkcję
komendanta okręgu wołyńskiego PZP współpracował z NKWD i ujawnił przed nim
organizację PZP we Lwowie i jej naczelne władze lokalne, przez co spowodował
aresztowanie komendanta Obszaru Nr 3 „Mrówki”(General Okulicki) oraz
kierowniczki łączności komendy Obszaru Nr 3 „Biruty” wiozącej ważny i obszerny raport
do KG PZP, co stanowiło zbrodnię z art. 12 § 2 rozporządzenia Prezydenta
Rzeczypospolitej Polskiej z 24 października 1934 r. o niektórych przestępstwach
przeciwko bezpieczeństwu Państwa...
Był, ale się zmył...
Z fotokopii
protokołu dla nas najciekawsze są dwie ostatnie strony, czyli odręczne notatki
dotyczące dalszych losów sprawy. Słów dosłownie kilka - ale jakże wymownych:

„Skazany ukrywa
się i dlatego wyrok nie został wykonany” - mniej więcej tak brzmią powyższe
zapisy.
Zapamiętajmy: „Skazany
ukrywa się”.
To, że się
ukrywa, zupełnie nie dziwi, przypuszczać można by nawet (co, jak później
wyjaśnimy, byłoby błędem), że dawno został wywieziony gdzieś w głąb Rosji i
oczekuje na nowe zadania w innym terenach i w środowisku, gdzie nie jest „spalony”.
Rozsyłać listów gończych ani też organizować specjalnych akcji poszukiwawczych,
zwłaszcza na terenach okupowanych przez sowietów, nikt nie mógł. Logiczne jest
więc, że wyrok wydano, nie wykonano i o człowieku zapomniano... Prawie całkiem zapomniano.
Poważniejszej notki biograficznej nie znajdziemy, jakiegoś rzeczowego tekstu
poświęconego Zymonowi (poza jednym, gdzie Zymon pojawia się w tytule, ale o tym
później) też nie zobaczymy.
Okruchy
informacji o Zymonie wyciągamy z prac i różnych tekstów, ale są to właśnie
tylko okruchy. Pojawiają się tylko krótkie wzmianki. Zobaczmy, co o nim piszą polscy
autorzy. Zacznijmy od Wikipedii (źródło o kiepskiej reputacji, ale bardzo często
czytane), hasło Kazimierz
Tadeusz Majewski:
Bolesław Zymon,
jak widzimy, był agentem NKWD co najmniej od wiosny 1940 roku, a być może już
dużo wcześniej. Jak dowiadujemy się z tych szczątkowych informacji, wydał
sowietom swojego dowódcę K.T. Majewskiego, oraz, ze pełnił funkcje szefa sztabu
Okręgu ZWZ Wołyń.
Majewski skazany na śmierć przez sowietów w listopadzie 1940 roku - wyrok śmierci na Zymona polski podziemny sad kapturowy wydał niemal dokładnie rok później.
Majewski skazany na śmierć przez sowietów w listopadzie 1940 roku - wyrok śmierci na Zymona polski podziemny sad kapturowy wydał niemal dokładnie rok później.
No właśnie -
rok później. Co robił Zymon przez ten rok, a nawet dłużej? „Waldy Wołyński”
zaraz po aresztowaniu pułkownika Majewskiego wyjechał do Warszawy (w czerwcu
1940) z raportem w sprawie aresztowań, jakie miały miejsce. Generał Rowecki
(wówczas pułkownik) po przyjęciu raportu wydał “Bolkowi” rozkaz powrotu na
Wołyń z zadaniem odbudowania struktur Okręgu ZWZ-Wołyń i objęciem nad nim
dowództwa.
Innymi słowy od
czerwca 1940 roku do co najmniej końca stycznia 1941 roku polski podziemiem na
Wołyniu kieruje agent NKWD!
Podajemy
styczeń jako datę pewną, wiemy bowiem, że 21 stycznia 1941 roku NKWD aresztuje
generała Okulickiego we Lwowie, do tego momentu Zymon na pewno pełni swoja
funkcje, ale mogło być i zapewne było jeszcze gorzej. Z akt sprawy Zymona
wynika bowiem, że:
Po wyjeździe ze Lwowa 21 stycznia 1941 r. „Bolek” [Zymon
– Z.D.] przez okres 3 miesięcy nie kontaktował się z komendą ZWZ. Dopiero w
kwietniu 1941 r. przybył do Lwowa, chcąc widzieć się z zastępcą komendanta ZWZ,
lecz takiego spotkania mu nie wyznaczono i wyjechał ze Lwowa
źródło:
AAN Armia
Krajowa 203/IX-2, k. 40-41, raport „Niewiarowskiego” w sprawie Zymona „Bolka” z
27.08.1941r.
Z tych słów
wynika, że chociaż we Lwowie Zymon już mógłby być podejrzany, to jednak
przyjechał tam, jakby nic się nie stało, a więc na pewno zdemaskowany jeszcze
nie był i najprawdopodobniej w Łucku nadal pełnił funkcję dowódcy ZWZ (a raczej należałoby napisać „NKWD-ZWZ Okręg
Wołyń”).
Czy wtedy na
Wołyniu ZWZ jeszcze istniał? Formalnie tak, ale czy realnie? Biorąc pod uwagę
styl pracy NKWD i ogólną sytuację, można przypuszczać, że wołyński ZWZ –
konspiracyjna organizacja polskich patriotów – był już pod kontrolą sowietów.
Prawdopodobnie był to nie tyle typowy „lep na muchy”, co po prostu narzędzie w
pełni kontrolowane przez NKWD i niedługo później użyte do realizacji sowieckich
celów.
Przesłanką,
która przemawia za taką hipotezą, mogą być słowa prof. Rafała Wnuka:
Do chwili uderzenia Niemiec na ZSRS we Lwowie
funkcjonowały dwa Związki Walki Zbrojnej, z których w ostatnim okresie żaden
nie miał realnego zaplecza. Były to najprawdopodobniej kilkudziesięcioosobowe
grupy całkowicie przezroczyste dla NKWD, a w ich kierownictwie znaleźli się
ludzie zwerbowani przez pracowników sowieckiego aparatu bezpieczeństwa, osoby
nieświadome otoczenia przez sowiecką agenturę lub nie przyjmujące do wiadomości
tego stanu rzeczy. Po zmianie okupacji sowieckiej na niemiecką w Galicji i na
Wołyniu struktury ZWZ trzeba więc było budować od podstaw.
R.Wnuk, „Za pierwszego Sowieta”. Polska konspiracja na
Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej (wrzesień 1939 – czerwiec 1941),
Warszawa 2007, s. 373.
Tutaj mała
dygresja, pan Rafał Wnuk zauważa, że podczas niemieckiej okupacji trzeba było
struktury polskiego podziemia budować od podstaw, bowiem istniejące struktury były
niemal całkowicie opanowane przez NKWD , nie wyjaśnia jednak, czy oznaczało to
odrzucenie wszystkich dotychczasowych konspiratorów, czy może przeprowadzenie
jakiejś lustracji.
Ale wróćmy do Zymona...
Cytowany wyżej
prof. Rafał Wnuk swego czasu, miał na temat „Bolka” wypowiedzieć się tymi
słowami:
Z Wołyniem związany jest jeden z najbardziej
tajemniczych agentów NKWD Bolesław Zymon. Został mianowany przez płk.
Roweckiego wysłannikiem ZWZ-u na Wołyń i miał odbudowywać Okręg Wołyń ZWZ.
Przyprowadził on gen. Leopolda Okulickiego do Lwowa a potem doprowadził do jego
aresztowania. Wywodził się właśnie ze środowiska WZMW, nigdy go nie złapano,
nie wiemy, co się z nim stało.
źródło:
Co do dalszych losów „Bolka”deklarowana jest niewiedza - „nie wiemy co się z
nim stało”.
Inny polski
historyk - Grzegorz Mazur (profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego) - wspomina o
Zymonie:
Podobnie tragicznie potoczyły się losy polskiego
podziemia na Wołyniu, gdzie ZWZ organizował płk Tadeusz Majewski, ale 30 maja
1940 r. został aresztowany przez NKWD w wyniku zdrady swego szefa sztabu, por.
Bolesława Zymona. Organizacja na Wołyniu rozpadła się, a agent Zymon został
przerzucony do KG ZWZ w Warszawie, gdzie złożył raport o wydarzeniach i
otrzymał rozkaz powrotu na Wołyń oraz odbudowy organizacji. Do dyspozycji płk.
Okulickiego oddał kontrolowaną przez NKWD trasę przerzutową przez „zieloną granicę”.
Okulicki skorzystał z niej wkrótce, ale, co nie dziwi, po krótkim pobycie w
styczniu 1941 r. został we Lwowie aresztowany. Zymona ostatecznie jesienią 1941
r., po rozszyfrowaniu jego współpracy z NKWD, sąd podziemny skazał na śmierć,
ale jego losy pozostają nieznane.
Źródło:
Grzegorz Mazur "Okupacja sowiecka"
Polski wiek XX tom II pod redakcją Krzysztofa Persaka
i Pawła Machcewicza, Bellona i Muzeum Historii Polski-Warszawa 2010
Znowu: „jego
losy pozostają nieznane”.
W recenzji na
prace Rafala Wnuka “„Za pierwszego Sowieta” w podobnym duchu pisze Grzegorz
Motyka (zapewne za Rafałem Wnukiem, ale jeśli nie dodaje swoich uwag, to należy
przyjąć, że zgadza się z treścią:
Podkreślamy: „Jego
dalszy los niewiadomy”
Tajemnica agenta Zymona
Nie, nie odkryjemy
tajemnicy agenta Zymona. Nasz podtytuł to „plagiat” tytułu prasowego, jaki
pojawił się w miesięczniku „Historia - do Rzeczy” w lipcu 2014 roku (powyżej
ilustracja z „Do Rzeczy”). Przyznajemy! My też daliśmy się nabrać na trick z
tytułem. Przypuszczaliśmy, że znajdziemy tam rozwiązanie zagadki, a
przynajmniej jakieś istotne informacje, przybliżające nam postać Zymona.
Nic z tych
rzeczy! Autor wykorzystał jedynie chwytliwy tytuł, obiecujący nam wyjawienie
jakichś nieznanych dotąd informacji, ale w tekście poza dobrze znanymi faktami
znajdziemy niewiele nowego. Najwięcej miejsca poświęcił autor ogólnej sytuacji
polskiego podziemia we Lwowie i na Wołyniu, w latach pierwszej okupacji
sowieckiej, a Zymon jest tylko jedną z wielu występujących w tekście postaci.

Zacytujmy
najistotniejsze dla nas fragmenty z tego tekstu:
Kim był tajemniczy Zymon? Na pewno nie przedwojennym
oficerem, bo osoby o nazwisku Zymon czy też Zeman, względnie Symon (kilku
mężczyzn nosiło nazwisko Simon, ale żaden imieniem Bolesław), próżno szukać w
przedwojennych rocznikach oficerskich. Należy zresztą podkreślić, że nazwisko
to występuje niezwykle rzadko. Podejrzenia o prowokacyjną i agenturalną rolę
Zymona działającego na rzecz NKWD, którego jesienią 1941 r. Rowecki określał
jako „pokątnego doradcę z Kołek na Wołyniu – agenta kolportażowego SL”,
pojawiły się dopiero po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej...
[...]
...Jednym z koronnych dowodów w sprawie było ustalenie,
że Zymon krótko przed aresztowaniem Okulickiego wydał w ręce NKWD kurierów
wysłanych przez „Mrówkę” do „Grota” (w tym „Birutę”), po czym rozpowszechniał
informację o aresztowaniu samego Okulickiego, zanim ten rzeczywiście znalazł
się w rękach Sowietów. To stało się podstawą do wydania na niego wyroku śmierci
za zdradę. Inaczej jednak niż w przypadku Goli, Metzgera i Macielińskiego,
skazanych oraz zlikwidowanych przez ZWZ, Zymon uniknął tego losu. Po człowieku,
który odegrał tak złowrogą rolę w dziejach konspiracji we Lwowie, w chwili
wydania wyroku nie było już śladu i do dziś jego dalsze losy nie są znane...
Znowu:
„do dziś jego
dalsze losy nie są znane...”

Ignorancja czy zmowa milczenia?
Wszyscy
pamiętamy te słowa?
- „Skazany ukrywa się” - protokół wyroku sadu kapturowego.
- „Nie wiemy co się z nim stało” - Rafał Wnuk.
- „jego losy pozostają nieznane” - Grzegorz Mazur.
- „Jego dalszy los niewiadomy” - Grzegorz Motyka (za Rafałem Wnukiem).
- „do dziś
jego dalsze losy nie są znane...” - Marek Gałęzowski.
Człowiek
zniknął, przepadł, ukrył się, wyjechał i zmienił tożsamość, popełnił
samobójstwo, zaginął bez wieści, można wymienić jeszcze kilka hipotetycznych
wariantów, które upoważniałyby do podobnych stwierdzeń poważnych historyków, mających dostęp do
archiwów, czytających prace swoich kolegów po fachu, zarówno tych których
szanują i lubią czytać jak i tych od których ich głowa boli.
Ale jest jedno ale...
Henryk Cybulski
- przybliżyliśmy szerzej nieznane epizody z jego „heroicznej walki o Polskę” w
tym tekście:
Henryk Cybulski
- autor książki wspomnieniowej „Czerwone Noce” - czyżby wymienieni powyżej
historycy, ale tez wielu innych nie czytali tej książki?
Grzegorz Motyka
czytał na pewno dzieło Henryka Cybulskiego. Wszak w swoich pracach powołuje się
na niego, choć nie za często, ale co najmniej kilkakrotnie. A w jednym miejscu
zasłużony historyk pisze nawet:
Z polskiej literatury wspomnieniowej warto przywołać
Czerwone noce Henryka Cybulskiego, do dziś pozostające kopalnią wiedzy na temat
obrony Przebraża
Grzegorz Motyka
Ukraińska partyzantka 1942–1960
Kopalnia
wiedzy? Jeżeli czytając Cybulskiego brać poprawkę na ziejącą z jego książki
komunistyczną propagandę, można się z profesorem Motyką zgodzić. Szkoda tylko,
że wydobywa się z tej kopalni jedynie tanie świecidełka, a nie zauważa
nieoszlifowanych, lecz niezwykle cennych kamieni:
Represje w stosunku do ludności polskiej przybierały
na sile. Wkrótce schutzmani i banderowcy sięgnęli do środowisk inteligenckich.
Wśród aresztowanych w Obórkach znalazł się notariusz Zymon, który prowadził
wywiad na rzecz radzieckich partyzantów.
Henryk Cybulski
“Czerwone Noce” strona 76.
„Notariusz
Zymon” - możliwe, że to tylko przypadkowa zbieżność nazwisk. Nazwisko wprawdzie
niezbyt często spotykane, ale jednak możliwe – może przypadkowa zbieżność.
Rasowy historyk, specjalizujący się w badaniu historii polsko-ukraińskiego
konfliktu, powinien jednak obowiązkowo „chwycić trop”. Cytowani powyżej
historycy jakoś nie chwycili...
Tylko w
powyższym tekście, w cytatach jakie zamieściliśmy, znajdziemy dwie dość istotne
wskazówki, świadczące o tym, że to prawdopodobnie nie jest przypadkowa
zbieżność nazwisk:
- Podejrzenia o prowokacyjną i agenturalną rolę Zymona działającego na rzecz NKWD, którego jesienią 1941 r. Rowecki określał jako „pokątnego doradcę z Kołek na Wołyniu – agenta kolportażowego SL”, pojawiły się dopiero po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej... - Marek Gałęzowski “ Tajemnica Agenta Zymona.
- „Z
Wołyniem związany jest jeden z najbardziej tajemniczych agentów NKWD
Bolesław Zymon (...) Wywodził się właśnie ze środowiska WZMW” - Rafał
Wnuk.
Mamy więc:
- Zymon - notariusz aresztowany w Obórkach (nieistniejąca wioska, leżąca kiedyś bardzo blisko miasteczka Kołki)
- Zymon z Wołynia wywodzący sią z WZMZ ( Wołynski Zwiazek Młodzieży Wiejskiej)
- Zymon
agent NKWD (wedlug Roweckiego „pokątny doradca z Kolek” - agent kolportażowy
Stronnictwa Ludowego)
To nadal mogą
być różne osoby, ale prawdopodobieństwo tego, że mamy do czynienia z tym samym
Bolesławem Zymonem wzrasta, zwłaszcza , że dowiadujemy się o nim od Henryka
Cybulskiego. Zymon, aresztowany w Obórkach był według Cybulskiego człowiekiem
pracującym dla sowietów. Wszak Henryk Cybulski sam dla sowietów pracował, a gdy
pisał swoją książkę, praca dla nich była zasługą i powodem do dumy...
przynajmniej oficjalnie. Nie miał powodów, by kłamać.

Biuletyn
Informacyjny 27 Wołynskiej Dywizji Armi Krajowej. Kwartalnik Nr 4 Warszawa 2009
Wydawca: Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej
Okręg Wołyński 27 Wołyńska Dywizja Piechoty AK.
T.Wolak “O wołyńskiej konspiracji”,
strony 4-12
strony 4-12
Cytujemy:
Jak wynika z listu do Janusza Kurtyki autora książki
„Generał Leopold Okulicki „Niedźwiadek” 1898-1946” przesłanego przez
Włodzimierza Trusiewicza z Kanady - Chicago [tak jest w tekście - przypis
dobrodziej] datowanego 27.VII.1991 r., w którym z autopsji mówi, że Bolesław
Zymon przez jakiś czas 1941/1942 przebywał u swoich znajomych, z przed 1939 r.
z m. Kołki pow.Łuck, w Lublinie przy ul.Rury Jezuickie. A gdzieś, jak pisze, w
połowie 1942 r. przybył do swoich znajomych czy nawet rodziny w kol. polskiej
Obórki gm.Kołki pow. łucki. W ogóle Zymon pochodził ze Lwowa. Wówczas nikt z
sąsiadów, czy też znajomych, poza rodziną, nie wiedział, że Zymon się ukrywa.
Któregoś dnia Zymon wysłał posłańca z listem do żony,
która mieszkała w m. Kołki w miejscu pracy Zymona przed 1939 r. Posłaniec w
Kołkach został zatrzymany z nieznanych powodów przez ukraińskich schutzmanów
(policja ukraińska). Zaraz po tym zajściu schutzmani z Kołek przybyli do
kol.Obórek. Zauważył to Zymon i usiłował uciec. Podczas ucieczki został postrzelony,
ciężko ranny zmarł. Zabrano go na podwodę, zawieziono do m.Kołki i tam w
niewiadomym miejscu zakopano. Inny mieszkaniec z kol.Obórki Feliks Trusiewicz,
kuzyn wymienionego, świadek naoczny, widział uciekającego i słyszał strzały,
ale nie wiedział, że to był Zymon. Ta okoliczność była zauważona i znana przez
innych mieszkańców kol.Obórki, jak również przez innych sąsiednich polskich
kolonii - Taraż, Hołodnica, Marianówka, Kresówka, a także w m.Kołki, gdzie
Zymon przed 1939 r. pracował jako instruktor Stronnictwa Ludowego oraz jako
sądowy doradca prywatny w gminnym Urzędzie i Sądzie Grodzkim w Kołkach,
prowadził też własne biuro pisania podań . Nikt, może poza rodziną, wówczas nie
wiedział, że Zymon się ukrywa, że ciążył na nim wyrok Sądu Kapturowego.
Informacja ta
została w skrócie powtórzona w książce „Armia Krajowa na Wołyniu”:
Ukrywający się Zymon został zastrzelony
w połowie 1942 roku w Obórkach przez ukraińską policję na służbie niemieckiej.
O okolicznościach tego zdarzenia napisał w liście z 27 lipca 1991 r. b.
mieszkaniec Obórek k. Kołek, p. Włodzimierz Trusiewicz do Janusza Kurtyki,
autora książki Generał Leopold Okulicki "Niedźwiadek" 1898-1946.
Kserokopia tego listu jest w naszym posiadaniu.
Armia Krajowa na Wołyniu, Warszawa
1994, str. 31, przypis 46.
Mamy wiec już
pewność, że „notariusz Zymon” Cybulskiego to ten sam agent NKWD, którego dalsze
losy są niby nieznane... Z tego faktu wynika jednak wiele kolejnych wątków,
które należałoby poruszyć. Na danym etapie naszych poszukiwań wstrzymamy się
podsumowaniami i wnioskami, jesteśmy tylko w “pól drogi” , zasygnalizujemy
jedynie na co należy zwrócić szczególna uwagę:
Czy i jaki
związek ze zbrodnią w Obórkach ma postać Zymona i jego „ukrywanie się”?
Zbrodnia w Obórkach (Обурки) 37 ofiar według Siemaszków, 53 ofiary według Feliksa Trusiewicza (rzekomego świadka wydarzeń), 54 ofiary według tablicy pamiątkowej na krzyżu przy zbiorowej mogile.
O zbrodni wiadomo wiele. Powstała na ten temat nawet książka, cała masa artykułów prasowych, każdy historyk specjalizujący się w badaniu polsko-ukraińskiego konfliktu o tej zbrodni wspomina.
Jest hasłoi notatka w Wikipedii. Siemaszkowie zapisują ofiary tej zbrodni na konto nacjonalistów.
Kiedyś w Polsce panowała opinia, że to pierwsza zbrodnia ukraińskich nacjonalistów, dzisiaj już narracja trochę się zmieniła - to zbrodnia niemiecka, ale i tak mocno akcentowany jest udział ukraińskiej policji pomocniczej.
Mówiąc wprost - stanem na dzisiaj w polskiej świadomości jest to pierwszy masowy mord dokonany
przez Niemców na Wołyniu na polskiej ludności cywilnej z pomocą ukraińskich nacjonalistów.
Jeżeli jednak wiemy od Cybulskiego, że Zymon pełnił funkcje wywiadowcze dla sowietów, a jeśli to prawda, to i mieszkańcy Obórek, z którymi był związany, zapewne mieli tego świadomość. Tutaj warto posłużyć się jeszcze jednym cytatem z książki Henryka Cybulskiego:
Schutzmani i ich sługusy szybko wpadli na trop
powiązań mieszkańców Obórek z ludźmi lasu. Jedenastego listopada pojawiła się
we wsi kilkunastoosobowa grupa mężczyzn podających się za partyzantów
radzieckich. Grzecznie poprosili o poczęstunek i po spożyciu posiłku ruszyli w
dalszą drogę. Na odchodnym prosili, aby o ich pobycie nigdzie nie meldować -
ani policji, ani ludziom z lasu. Mieszkańcom Obórek wizyta ta wydała się bardzo
podejrzana. Znali przecież wszystkich Żydów, zbiegłych jeńców i partyzantów
radzieckich przebywających w promieniu wielu kilometrów, ale twarze tych ludzi
były im zupełnie obce.
Czy Zymon na
pewno „ukrywał się”?
Wiemy już, że
przed wojną mieszkał w Kołkach, jego żona w tym czasie mieszkała w Kołkach, a
sam „ukrywał się” w Obórkach u znajomych lub nawet rodziny. Dzieci bawiąc się
na podwórku w chowanego maja więcej fantazji i potrafią wybrać lepsze ukrycie.
Przed kim się
ukrywał? Oczywiste jest, że jako agent NKWD latem 1942 roku działał już przede
wszystkim na szkodę Niemców i to przede wszystkim dla nich był zagrożeniem. A
Cybulski twierdził, że w Obórkach Niemcy rozstrzelali również trzech sowieckich
partyzantów, cytujemy:
Okazało się, że żaden z aresztowanych mężczyzn nie
wyszedł żywy z rąk komendanta Kiszki. Wraz z nimi zginęło wówczas trzech
partyzantów radzieckich. Mogli się bronić. Wiedząc jednak, że ich opór w czasie
aresztowania może zgubić całą wieś, dali się zatrzymać bez walki.
Jakie role i
funkcje w sowieckiej siatce dywersyjnej pełnił w tamtych dniach Zymon?
Wypada zauważyć
i podkreślić, że w tym czasie w lasach cumańskich do których przylegała wioska
Oborki, swoje bazy miały różne oddziały czerwonej partyzantki, m.in. oddziały
Sobiesiaka i Mahometa, oddział Filiuka (czyli miejscowi przedwojenni
komuniści), żydowski oddział Gada Rozenblata, a przede wszystkim spec-oddziały
NKWD Prokopiuka i Miedwiediewa. W składzie oddziału Miedwiediewa operowała
grupa dywersyjna słynnego Kuzniecowa, przy czym Polacy - dawni konspiratorzy
ZWZ z Janem Kamińskim - stanowili trzon jego grupy. Jest wielce prawdopodobne,
że właśnie z tymi ludźmi współpracował Zymon.
Dygresja zamiast zakończenia
Autorem
wspomnień, dotyczących zbrodni w Obórkach, był zmarły kilka miesięcy temu
Feliks Trusiewicz. Swoje wspomnienia (a jeżeli chodzi o opis zbrodni w Obórkach,
to nie osobiste wspomnienia, lecz powtarzane przez niego opowieści rzekomo
naocznych świadków) opublikował w książce „Pokolenie”. W Polsce jeszcze za
życia w tzw. środowiskach kresowych był żywą legendą, nazywany był kustoszem
(lub strażnikiem) „pamięci kresowej”. Pomimo podeszłego wieku był bardzo
aktywny i całym sercem zaangażowany w politykę „pamięci o kresach”. To przede
wszystkim na jego wspomnienia powoływali się Siemaszkowie, a za nimi wszyscy
inni. Jego twórczością zajmiemy się innym razem, tutaj w ramach końcowej
dygresji proponujemy jedynie, dla głębszych przemyśleń w wolnym czasie:
Powyżej
fragment wywiadu Feliksa Trusiewicza. Bohater uczy młodzież patriotyzmu :) Zwracamy
uwagę na to, jak opowiada, że zawsze walczył o POLSKĘ CHRZEŚCIJAŃSKĄ... Cały
wywiad:
Poniżej
fragmenty tekstu, który jest reklamą książki autobiograficznej „Ścieżki życia”.
Z tej książki dowiadujemy się ze Feliks Trusiewicz walczył o „Polskę
chrześcijańską”... w brygadzie Grunwald Sobiesiaka, a nawet wyjechał w głąb Rosji, zapewne na pobożne
rekolekcje przed wkroczeniem do Polski. Pomyłkowo podano tu miejscowość
Korostyszew (ta miejscowość to przecież okolice Żytomierza). Chodzi zapewne o
Kujbyszew, gdzie wysyłano na szkolenia tych, którzy wstępowali do Samodzielnego
Batalionu Specjalnego...
Kolejną
nieścisłością jest stwierdzenie, że najpierw rozwiązano brygadę Grunwald, a
później został wysłany (na szkolenie) w głąb Rosji po którym w sierpniu 44
został przerzucony do Polski. Nieścisłość polega na tym, że brygadę Grunwald
rozwiązano właśnie w sierpniu 1944, a wiec wtedy, kiedy Trusiewicz już
szkolenie zakończył.
Ale
najważniejsza informacja pojawia się po przerzuceniu do Polski. Dalej, na
kolejnym screenie, czytamy, że po przybyciu do Polski zakwaterowano go w
barakach obozu w Majdanku:
Okazuje się, ze
Feliks Trusiewicz bardzo solidnie przyłożył się do wprowadzenia w Polsce
antychrześcijańskiego komunizmu, a po kilkudziesięciu latach opowiadał
młodzieży o tym, jak to bohatersko walczył o Polskę chrześcijańską. Jeszcze
jeden „kustosz pamięci kresowej” z nieskazitelną „chrześcijańską” i
„niepodległościową” przeszłością.
Pytania na dobranoc
(Pozornie odchodzimy od tematu)
Zbrodnia w
Obórkach dokonana w dniach 13 i 14 listopada 1942 roku - łączna ilość ofiar to
53-54 osoby. Cała wioska spalona. Obórki to polska wioska.
Zbrodnia w
Kłobuczynie dokonana 4 listopada 1942 roku - łączna ilość ofiar 137 ofiar. Cała wioska
spalona. Kłobuczyn to wioska ukraińska.
Obie wioski w
roku 1942 sąsiadowały ze sobą. Oddzielał je jedynie kilkukilometrowy fragment
lasu cumańskiego. W obu wioskach działali czerwoni partyzanci (sowieccy,
polscy, żydowscy i ukraińscy, włącznie z oddziałami NKWD). W pobliżu obu wiosek
ukrywali się Żydzi, którzy uciekli w sierpniu z getta w Zofiówce.
Zymon, jako
człowiek działający dla Moskwy i „ukrywający się” w Obórkach, musiał znać ich
wszystkich bardzo dobrze. Trusiewicz, jako mający już ponad 20 lat konspirator,
nie mógł nie wiedzieć o zbrodni w sąsiedniej wiosce dokonanej przez Niemców
tydzień przed zbrodnią popełnioną w jego rodzinnej wiosce.
O pierwszej
wiosce wszyscy w Polsce wiedzą, o drugiej zapewne nikt nie słyszał. W pierwszej
wiosce według Trusiewicza mordowano Polaków za to, że byli Polakami. W drugiej
wiosce nic godnego uwagi według „chrześcijańskiego bohatera” nie wydarzyło się.
„Bohater” nie wspomniał o zbrodni w Kłobuczynie nawet jednym słowem.
Obie wioski to
niemiecka zbrodnia, ale nie mordowano w nich nikogo za narodowość, lecz po
prostu w ramach zbrodniczej niemieckiej zasady - pomoc Żydom lub współpraca z
czerwonymi partyzantami oznacza pacyfikację i zagładę wioski.
Сzy prawda nikomu nie jest już potrzebna?
Spece od
polityki historycznej czasem mówią prawdę, ale nie całą, nie wszystkim i nie od
razu... Może trzeba ich trochę przycisnąć?
- Wiec jak to jest, Panowie
Historycy?
- Dalsze losy Bolesława Zymona
naprawdę są wam nieznane? Czy tylko nie mówicie całej prawdy?
- Zbrodnia w Oborkach i
Klobuczynie to tragiczne wydarzenia mające identyczne podłoże i przyczyny
? Czy to informacja nie dla wszystkich?
- Wyjaśnicie te kwestie polskiemu
społeczeństwu? Nie od razu? Nie ma sprawy, „od razu” już i tak się nie da.
Czas „od razu” minął 30 lat temu... Dziś jest 30 lat po „od razu”, ale
lepiej późno niż wcale...
Zespół „Dobrodziej”
PS
Jeden z czytelników słusznie zwrócił nam uwagę, że słowa Wikipedii „dalsze losy nieznane”, w artykule dotyczącym Tadeusza Majewskiego, nie dotyczą Zymona, lecz samego Majewskiego. Poprawiliśmy błąd, a Panu Andrzejowi serdecznie dziękujemy. Cieszymy się, że są czytelnicy tak uważnie czytający nasze teksty.
3 lutego 2020
PS
Jeden z czytelników słusznie zwrócił nam uwagę, że słowa Wikipedii „dalsze losy nieznane”, w artykule dotyczącym Tadeusza Majewskiego, nie dotyczą Zymona, lecz samego Majewskiego. Poprawiliśmy błąd, a Panu Andrzejowi serdecznie dziękujemy. Cieszymy się, że są czytelnicy tak uważnie czytający nasze teksty.
3 lutego 2020
Zespół „Dobrodziej”
Коментарі
Дописати коментар