Bajka o "ludobójstwie" w Słobódce Dżuryńskiej

Miejsce rzekomej akcji: Słobódka Dżuryńska (przed wojną powiat czortkowski, województwo tarnopolskie).

O potwornych mordach dokonanych w wiosce przez banderowców opowiada 6 letnia wówczas Julia Rosińska (z domu Kłaczek), Cytujemy:

– Odcinali ręce, nogi, uszy, wyłupywali oczy. Gdy dwaj kowale zabezpieczyli się kratami, to Ukraińcy weszli do nich przez komin i ich zamordowali ...

 

i dalej:

 

Byliśmy już na dworcu, gdzie podstawiono pociąg, którym Polacy uciekali na zachód. Moja sąsiadka wróciła się do domu, żeby zabrać kurę, którą mogła nakarmić swoją córkę. Gdy oddaliła się od dworca, napadły na nią Ukrainki, obcięły jej piersi, a ciało owinęły drutem kolczastym i wrzuciły nad rzekę 


Pani Julia opisuje między innymi okrutny mord dokonany na jej sąsiadce... Była już na dworcu, w sąsiednim Dżuryniu była najbliższa stacja kolejowa, oddalona około 3 kilometry. Sąsiadka miała udać się do domu „zabrać kurę, którą mogła nakarmić swoją córkę”. I dalej dowiadujemy się o strasznej zbrodni. 

 


Jeżeli sąsiadka oddaliła się od dworca, to przecież 6 letnia dziewczynka ani nikt inny nie mógł zobaczyć, co wydarzyło się później, więc skąd nasza „świadek” wie o obcinaniu piersi przez zwyrodniale Ukrainki, skąd wie o powiązaniu sąsiadki drutem kolczastym i porzuceniu ciała nad rzeką? Jedyne co można było wiedzieć, to fakt oddalenia się od dworca sąsiadki i jej zaginiecie. Oddaliła się i nie wróciła, z jakich przyczyn? Nie wiadomo. Kropka!

Cała sprawa wyjaśnia się dzięki tekstowi, jaki pod tym adresem każdy może sobie ściągnąć:  Słobódka Dżuryńska 1939-1945



W tekście mowa jest o odsłonięciu pomnika upamiętniającego mieszkańców wioski, którzy zaginęli podczas wojny, mowa  o żołnierzach kampanii wrześniowej, o żołnierzach polskiej armii (Andersa i Berlinga), o więźniach obozów koncentracyjnych, o cywilnej ludności, jaka zaginęła podczas bombardowania wioski  przez Niemców w 1944 roku i rzecz jasna o ludziach „zamordowanych” przez ukraińskich nacjonalistów.

 

Tych „zamordowanych” (dlaczego w cudzysłowie - wyjaśni się później) autorzy wymieniają dokładnie ośmiu - wyłącznie mężczyzn, nie ma tam żadnej kobiety, więc nie ma wśród wymienionych ofiar sąsiadki naszej bajkopisarki. Ale jest jednoznaczne określenie przyczyny śmierci tych ludzi: 

POMORDOWANI!

 

Lista osób upamiętnionych pomnikiem (w czerwonej ramce "pomordowani" przez nacjonalistów):





Wśród nich (czysto hipotetycznie - jeśli przymknąć oko na historię z kominem) mogą być dwaj zamordowani rzekomo kowale. Szukamy dalej...

 

I znajdujemy wspomnienia innej byłej mieszkanki tej wioski. W jej wspomnieniach jest zdecydowanie mniej fantastyki, cytujemy:

 

...Rok 1942, a zwłaszcza 1943, były latami wzrastającego napięcia i nienawiści ze strony ukraińskich nacjonalistów, skierowanych przeciwko Polakom...


(...)W Wielki Czwartek 6.IV.1944r., gdy linia frontu zbliżyła się do Dżuryna, rozpoczęły się zacięte walki na linii: Dżuryn-Słobódka-Pyszkowce. Wieś wielokrotnie przechodziła z rąk do rąk. W Niedzielę Wielkanocną 9 kwietnia, gdy wieś była w rękach radzieckich, nastąpił niszczycielski nalot 24 niemieckich bombowców. Zginęło wiele żołnierzy i 82 osób cywilnych. Cerkiew i kilkanaście domów znikło z powierzchni ziemi. Od pocisków zapalających spłonęło wiele domów. Pomimo wielu trafień, mury i wnętrze świątyni wraz z organami, dzięki Bogu, ocalały. Po tym wszystkim wróciliśmy do Słobódki, bo wcześniej ruscy w czasie walk frontowych zgromadzili nas w Hadyńkowcach k.Kopyczyniec, 35 km za linią frontu. Walki przeniosły się dalej na zachód, ale mordy banderowców nie ustały.

 

Jak wynika z powyższego panowała ogromna nienawiść ukraińskich nacjonalistów, trwały mordy, a po sowieckim „wyzwoleniu” nie ustawały... autorka tych wspomnień nie podaje do pewnego momentu żadnego nazwiska ani żadnego szczegółowego opisu zdarzeń, aż do momentu kiedy wymienia siedmiu mężczyzn „zamordowanych” przez UPA: 

 

... 15 stycznia 1945r. mój stryj Leon Koliweszko, jak co dzień rano, wybierał się z grupą chłopów ze wsi do lasu do Skorodyniec k. Czortkowa. Pracowali w lesie zbierając drzewo na opał. Mówi do stryjenki: - Wiesz, dzisiaj z nimi nie pójdę, odpocznę sobie, zrobię coś w gospodarstwie. Stryjenka sprzeciwiła się. Rad nie rad, stryj zaopatrzony w jedzenie na cały dzień wyszedł na miejsce wyjazdu. Tamtych już nie było, pojechali. Ten moment uratował stryjowi życie. Jak się później okazało, część tych ludzi wstąpiła do oddziału ochronnego Komendy Wojskowej w Białobożnicy. Była to służba zastępcza i jej uczestnicy zostali zwolnieni z odbywania służby wojskowej. W ten dzień oddział złożony w większości z żołnierzy pochodzących ze Słobódki i pobliskiego Kosowa, udał się do Skorodyniec. Tam został napadnięty przez banderowców i w okrutny sposób, siekierami, pomordowany. Zginęli  wówczas: Józef Andruchów, Jerzy Andruchów, Michał Bojczuk, Michał Sobków, Franciszek Kaszczyszyn, Kazimierz Seredyszyn i Piotr Tymków.              

 Źródło: https://brzeg24.pl/aktualnosci/5593-moje-kresy-bronisawa-gabrowska/


Autorka wspomnień twierdzi, ze wymienieni mężczyźni byli żołnierzami jakiegoś „oddziału ochronnego Komendy Wojskowej w Białobożnicy”. Co to był za oddział?  Tak jest! W tej miejscowości stacjonować Istrebitielny Batalion NKWD, w którym służyli Polacy z okolicznych wiosek. „Stribki” ze Słobódki  z bronią w ręku wybrali się do ukraińskiej wioski, zapewne na łowy, i tam zginęli w zasadzce, a nazywamy ich „zamordowanymi” i „ofiarami ludobójstwa”??  

 

Jeszcze ciekawiej zafałszował fakty niejaki Władysław Kubów:

 

…w Skomorochach zginęli w zasadzce banderowskiej chłopcy z Samoobrony, pochodzący ze Słobódki Dżuryńskiej: Andruchów Jerzy i Józef, Bojczuk Michał, Kaszczyszyn Franciszek Seredyszyn Kazimierz, Sobków Michała, Tymków Piotr…           

 Władysław Kubów, „Terroryzm na Podolu” - str. 57

 

Ten kolejny bajkopisarz, jak widać, Istrebitelny Batalion NKWD  nazywa „Samoobroną”. Tytuł jego pracy mówi sam za siebie... Ludzie, którzy walczyli przeciwko Ukraińcom na stronie  Sowietów, w oddziale NKWD to niewinne ofiary ukraińskiego terroryzmu!

 

W dwóch powyższych cytatach wymieniono siedem nazwisk z ośmiu widniejących na liście „pomordowanych”, nie ma wśród nich Mikołaja Pundyka, jeśli przyjąć za wiarygodne informacje z książki Kubowa to człowiek o tym imieniu i nazwisku został zabity przez UPA  w kwietniu 1944 roku w oddalonych od Słobódki Dżuryńskiej o ponad 40 kilometrów Siemakowcach.

 

Podsumowując

Mamy do czynienia z przejmującymi i makabrycznymi opisami zbrodni ludobójstwa w wiosce Słobódka Dżuryńska na Podolu. O nieustających napadach, o ciągłych zbrodniach o bestialstwie i barbarzyństwie opowiadają dwie kobiety, które wszystko widziały na własne oczy – „świadkowie”, którym nie wierzyć to niemal grzech.

 

A fakty są takie, ze w tej wiosce ani UPA, ani jakieś inne ukraińskie formacje zbrojne nie zamordowały ani jednego Polaka, Podkreślam:

ANI JEDNEGO!


7 osób, które zaliczono do niewinnych ofiar banderowców, to ludzie którzy z bronią w ręku na tychże banderowców polowali pod kierownictwem zbrodniarzy z NKWD!

I tylko jeden człowiek  został być może zabity jako osoba cywilna (choć nawet to nie jest pewne), ale i tak nie w tej wiosce . I potwierdzają to wszystko polskie źródła.  

 

Pani Julia Rosińska - rzekomy świadek tamtych wydarzeń - jest mówiąc wprost oszustką!  Ile takich bajkopisarzy i oszustów dzieli się ze światem podobnymi „wspomnieniami”?

 

Takie to było "ludobójstwo" w Słobódce Dżuryńskiej, właśnie takimi bajkami rozbudza się nienawiść...

                                                                                                                              Zespół Dobrodziej











Коментарі